Rzucony urok na dziecko objawy Jeśli wierzyć naszym prababkom, na noworodka lub niemowlaka łatwo jest rzucić urok. A to skutkuje samymi nieprzyjemnościami: od nieprzespanych nocy i niemożliwego do opanowania płaczu przez kolki, po poważniejsze choroby. Okres wylęgania choroby wynosi od kilku do kilkunastu dni. Pierwsze objawy pojawiają się zwykle około 4-21 dni od zakażenia i zalicza się do nich m.in.: stan podgorączkowy lub umiarkowana gorączka, katar, uczucie rozbicia, zapalenie gardła, dolegliwości żołądkowo-jelitowe, ból głowy. Do tego często dochodzą wyjaśnienia odnoszące się do teorii „energetycznych”: urok to nic innego, jak uszkodzona aura w okolicach serca przez wzrok; Ci, którzy rzucają uroki, to wampiry energetyczne, emitują złą energię, lubia przypatrywać się tragicznym wypadkom, stoją w cerkwi po trzy msze (zasysają energię). Rogowacenie mieszkowe u dzieci – objawy Często małe dzieci mają na buziach drobne zaczerwienione krostki, które mocno niepokoją rodziców. Nie zawsze musi to być objaw choroby czy alergii. Jeśli zmiany utrzymują się przez dłuższy czas, warto zabrać dziecko do dermatologa, który dokładnie je obejrzy. Sporo mówi się na temat rzucania klątw na inne osoby. Każdy z nas jest w stanie sprawić, że na kogoś przejdzie zły urok. Tym samym nikt z nas nie może być pewien, czy nie zostanie on na niego rzucony. Objawy bycia zaklętym mogą być przeróżne - z pewnością jednak osoba, która została dotknięta klątwą, nie będzie sobą. Sprawdź, jak rzucić urok, jakie są objawy klątwy i jak odczynić urok | Strona Kobiet Odczynianie uroków i Zdejmowanie Klątw - Szamanizm Jak odczarować przeklęte dziecko? . Sześcioletnia dziewczynka ma "cellulit"? "Fujj to naprawdę nieładnie wygląda". Dziecko nie chce spać? Połóż je pod zlewem. Matki internautki piszą: "konsylium" internetowe diagnozuje. Pół biedy, jeśli chodzi o ilość kupy w nocniku. Gorzej, gdy na forach pojawiają się zdjęcia pogryzionej przez psa rączki, poparzonej nóżki czy ropiejącego od tygodnia paluszka i pytanie: Hej dziewczyny, co robić ;-) ? I dziesiątki rad zamiast jednej: iść do lekarza. W slangu internetowym mówi się o takich mamach "madki". Powinny już słyszeć, że szukanie pomocy w sieci zamiast w szpitalu może się skończyć na policji. Sześcioletnia dziewczynka ma "cellulit"? "Fujj to naprawdę nieładnie wygląda". Dziecko nie chce spać? Połóż je pod zlewem. Matki internautki piszą: "konsylium" internetowe diagnozuje. Pół biedy, jeśli chodzi o ilość kupy w nocniku. Gorzej, gdy na forach pojawiają się zdjęcia pogryzionej przez psa rączki, poparzonej nóżki czy ropiejącego od tygodnia paluszka i pytanie: Hej dziewczyny, co robić ;-) ? I dziesiątki rad zamiast jednej: iść do lekarza. W slangu internetowym mówi się o takich mamach "madki". Powinny już słyszeć, że szukanie pomocy w sieci zamiast w szpitalu może się skończyć na półtorarocznego chłopca tłumaczyła w sieci, że nie ufa lekarzom i dlatego nie zgłosi się z synem do szpitala, by tam opatrzono mu poparzone nóżki. Wstydziła się? Bała przyznać lekarzowi, że nie upilnowała dziecka? Tymczasem internet nie wyśmieje, nie skrytykuje - mogła myśleć. Jak inne matki, które składają zdrowie, a nierzadko nawet życie swoich dzieci, w rękach facebookowych (nie) pytają o wszystko. Czy to coś złego, że dziecko napiło się płynu do prania? Od tygodnia ropieje mu palec, jak to wyleczyć? Ugryzł je pies – trzeba koniecznie jechać do szpitala? Pytania opatrują zdjęciami, żeby ułatwić internetowemu "konsylium" wydanie odpowiada. Czasami po prostu "dobrą" radą: "moje dziecko też to miało", "przyłóż kompres z ziół", "zbij gorączkę paracetamolem". Tylko czasami, przeważnie w drastycznych przypadkach, internetowi eksperci zalecają kontakt z prawdziwym czego prowadzi "leczenie on-line"? / Wideo: TVN24 Łódź "Nie ma zaufania do doktorów"Jak ci, którzy zobaczyli wpis mieszkanki mazurskiej wsi. Widząc zdjęcie poparzeń "kazali" natychmiast jechać na ostry dyżur. Kobieta odpowiadała, że "synka już nie boli", a "nie ma zaufania do doktorów". W końcu napisała, że jest w przychodni. Internauci nie uwierzyli, żądali dowodu - zdjęcia lub paragonu z apteki z lekami na poparzenia. Nie doczekali się, zadzwonili na policję. Ta namierzyła Potwierdziliśmy, że półtoraroczny synek tej pani ma na nodze pęcherze po oparzeniu. Miały powstać w wyniku wylania na siebie herbaty sześć godzin wcześniej, gdy kobieta opiekowała się drugim dzieckiem - mówiła nadkomisarz Agata Jonik z Komendy Powiatowej Policji w Ełku. Wezwano pogotowie. Ratownicy jeszcze w domu podali dziecku leki i opatrzyli ranę. Potem zabrali chłopca do w rozmowie z funkcjonariuszami miała przekonywać, że nie widziała potrzeby wezwania pomocy medycznej, bo sama jej udzieliła, używając ogólnodostępnych środków na oparzenia. Policjanci powiadomili pomoc społeczną i sąd rodzinny. Od opinii lekarzy zależy, czy kobieta odpowie za narażenie własnego dziecka na utratę głośny przypadek, z ostatnich dni. Ale internet pełen jest podobnych zapytań. I kobiet, o których w internetowym slangu mówi się "madki" - w odróżnieniu od rozsądnych i odpowiedzialnych matek. Bo "madki" to te, które w sieci szukają porad medycznych lub publikują krępujące zdjęcia swoich użyciem skonsultuj się... z forumFotka uwiarygadnia problem. Zwłaszcza jeśli dolegliwość jest zamieszcza zdjęcia chorego palca swojej córki. Dziewczynce przy paznokciu zbierała się jakaś wydzielina, wiec internautka zadbała o kontrast - publikuje zdjęcia sprzed czyszczenia ranki i po nim. Pisze, że "córka ma już taki palec od dwóch tygodni, ciągle ropa z niego wycieka".Niektóre zdjęcia publikowane przez internetowe "madki" mogą przerażać / Źródło: W internecie można na żywo doświadczyć tak zwanego efektu konfirmacji. Rodzice chcą wierzyć w "diagnozy" i sądzą, że dolegliwości ich dzieci to nic takiego, że każde dziecko tak ma i tak Jeśli kilka osób na forum powie: "to tylko wysypka, moje dziecko też to miało", to ludzie są w stanie uznać to za wiążące – tłumaczy Mateusz Makowski, psycholog sytuacja może być o wiele poważniejsza…Co robić, kiedy malca od kilku dni boli głowa? Zapytać na forum! / Źródło: Jedna z użytkowniczek popularnego portalu z poradami opublikowała następujące pytanie:"Mojego synka od kilku dni boli głowa, niechce mu dawać zadnych leków. Babcia dała mi taki sposób, zeby połozyć łopatke i zeby przeskakiwał z jednej na drugą strone, ale nie działa. moze robie coś źle?" (pisownia oryginalna).- Trwający przez kilka dni ból głowy może oznaczać coś bardzo poważnego. Może na przykład być symptomem poważnej choroby rozrostowej albo zapalenia zatok – alarmuje doktor Janina Bryk, zasięgnięcie języka w internecie faktycznie ma wartość terapeutyczną. Niestety, tylko dla rodzica. – Rodzic ma poczucie, że "coś zrobił", a może się okazać, że zignoruje inne objawy choroby u dziecka – wyjaśnia można te najmłodsze matki, szczególnie pierworódki, że pytają niemal o wszystko. W końcu skądś muszą tę ogromną wiedzę zdobyć, a dziecko wymaga ich uwagi przez cały czas i każde odchylenie od normy budzi podejrzliwość. Wtedy przydają się bardziej doświadczone "koleżanki" z sieci.– Gdybym miała biegać do lekarza ze wszystkim, co mnie martwiło, to nie wychodziłabym z przychodni – wspomina Justyna, mama 5-letniego Czasem faktycznie wystarczy poradzenie się kogoś bardziej doświadczonego. Sygnałem, że dzieje się źle, jest zazwyczaj występowanie więcej niż jednego objawu. Jeśli więc dziecko skarży się na ból głowy, a także nie chce jeść, to trzeba powiedzieć o tym lekarzowi – tłumaczy doktor sygnały powinny wzbudzić szczególną czujność rodzica? – Apatia, niechęć do zabawy, brak apetytu u dziecka – wylicza lekarka. Te symptomy, jeśli pojawiają się przez dłuższy czas, oznaczają, że dziecko powinien obejrzeć Choćby rodzice mieli z nim konsultować diagnozę Doktora Google' kiedy to rodzicowi potrzebny jest lekarz?Upadek przy zabawie, spuchnięty palec - to się dzieciom zdarza. Internetowe mamy nie potrzebują rentgena, żeby wydać diagnizę / Źródło: Spotted: madka / Facebook "Moja sześcioletnia córka ma cellulit!""Mam problem. Moja 6 letnia córka ma cellulit na pośladkach. Myślicie że to minie czy powinnam ją przestawić na jakąś dietę? Nie chcę żeby była w przyszłości była brzydka z tym cellulitem. Fujj to naprawdę nieładnie wygląda. Doradźcie mi proszę co robić." – błaga jedna z kobiet na portalu społecznościowym (pisownia oryginalna).Co robić, kiedy półroczna dziewczynka - zdaniem mamy - ma cellulit? / Źródło: BZMNF / Facebook Lekarz: bez Syn przeszedł ospę rok temu (miał wtedy 3 lata z kawałkiem). dzięki tej ospie urósł 10 cm w ciągu kilku miesięcy. Lekarz powiedział, ze to była przyczyna. sama bym nie skojarzyła. choroba zakaźna to dla organizmu również napęd do wzrostu." - opowiada jedna z internautek (pisownie oryginalna). "Tym bardziej szukam świnki dla syna" - odpowiada inna."Celowe zarażanie" to szkodliwy mit / Źródło: Spotted: madka / Facebook Lekarz: Przekonanie, że lepiej dziecko zarazić chorobą, "by miało ją za sobą" albo "żeby szybciej rosło" to głęboki i szkodliwy mit. Zawsze lepiej jest, by dziecko nie w internecie mają się całkiem dobrzeDziecko płacze, nie śpi, jest niespokojne. Musiało zostać „zauroczone złym okiem” – brzmi diagnoza z remedium internetowa społeczność proponuje: przetarcie buzi dziecka brudną bielizną jednego z rodziców, polizanie czoła malca i splunięcie przez lewe ramię, kąpiel w specjalnych ziołach lub przelewanie nad główką "pacjenta" wosku. Działanie zapobiegawcze ma mieć czerwona wstążka, zawiązana na ręce na "zauroczenie" / Źródło: Spotted: madka / Facebook Lekarz: Okresy płaczliwości, niepokoju i braku apetytu często poprzedzają tak zwane skoki rozwojowe. Są typowe dla wieku dziecięcego. Po prostu niektóre dzieci rozwijają się, można powiedzieć, sinusoidalnie. Długo, długo nic, i nagle doganiają albo nawet wyprzedzają rówieśników. Obserwujemy to bardzo często i nie ma to nic wspólnego z czynnikami zewnętrznymi ani tym bardziej "nadprzyrodzonymi".A pomysł operowania gorącym woskiem w pobliżu niemowlaka? – Nawet nie wiem, jak to skomentować – lekarka jest dodaje: Zdarza się, że rodzice widzą w dolegliwościach dziecka przyczyny, delikatnie mówiąc, pozamedyczne. Chociaż ja na szczęście nie spotkałam się z przypadkami aż tak skrajnymi. Bywa jednak, że ludzie chcą korzystać z tak zwanej ludowej medycyny i paramedykamentów, czyli na przykład suplementów mamy boją się dawać swoim dzieciom na imię tak, jak nazywają się rodzice lub dziadkowie maluchów, bo - jak wierzą - dziecko lub ktoś w rodzinie może chorować, a nawet przedwcześnie szczęście nie wszystkie "magiczne sposoby" znalezione w sieci mogą prowadzić do tragicznych skutków. Niektóre porady są wyłącznie… absurdalne. Jak ta sugestia, by strzyknąć pokarmem z piersi w ogień - ma to spowodować "zasuszenie" pokarmu, czyli zakończenie laktacji."Magiczne" sposoby na zasuszenie pokarmu w piersiach / Źródło: Czy to urok, czy to żart?Co zrobić, kiedy dziecko płacze? "idź pod zlew i puść wodę z kranu , będzie dzieku przypomniało środowisko sprzed narodzin i sie uspokoi" (pisownia oryginalna)Jest bardzo mało prawdopodobne, by ktoś taką jak powyższa odpowiedź potraktował poważnie i naprawdę próbował skłonić niemowlę do spania pod zlewem. Jednak granica między oczywistym żartem a pseudoprowokacją jest bardzo gorącego wosku, krzyż z patyków, czerwona nitka - to wszystko ma pomóc zauroczonemu dziecku / Źródło: Spotted: madka / Facebook Internautka Beata relacjonuje, jak przełamała urok rzucony na jej dziecko: zrobiła krzyż z dwóch patyków ze starej miotły, przewiązanych czerwoną nitką i zanurzyła go w miseczce z wodą. Następnie nad główką dziecka przelała wosk ze świecy od chrztu. "Dziecko od razu było inne, spokojne i zasypiało bez problemów" - co przelać nad dzieckiem, które opiło się detergentu?Dwuletnie dziecko i detergent to nie jest dobre połączenie / Źródło: BZMNF / Facebook Moje dziecko napiło się ariela! Coś mu się stanie? – pyta na forum matka W najlepszym razie rozboli je brzuch, będzie wymiotować. Ale może mieć też zaburzenia krążenia, oddychania, drgawki, a nawet stracić przytomność, mieć poważne oparzenia przełyku. Czarny scenariusz przewiduje także robić, kiedy widzimy, że dziecko zjadło lub wypiło coś, co kategorycznie nie powinno znaleźć się w jego buzi? Porady portalu obejmują: wyciągnięcie produktu z ust dziecka, sprowokowanie wymiotów i kontakt z lekarzem. Ani słowa o skonsultowaniu problemu z użytkownikami portali nieważne, czy dotyczy to tabletek, proszku do prania, pasty do butów, kostek do toalet, farb do włosów, nawozów do kwiatów... a "wszystkie łudząco przypominają cukierki, soczki lub czekoladę w tubce!" – czytamy na bateria, czasem barszczyk, zblendowane szkło. Żeby zabić dziecko. CZYTAJ WIĘCEJ Eksperymenty na dzieciach? Niekoniecznie Nie zawsze rodzice są winni, że dziecko zrobiło sobie krzywdę – zauważa rzecznik praw dziecka Marek Dzieciństwo rządzi się swoimi prawami, oczywiście należy robić wszystko, aby zapewnić dziecku bezpieczeństwo, ale bywa, że i tak znajdzie ono sposób, aby "przechytrzyć” dorosłego, nie wiedząc, że taka czy inna zabawa jest groźna dla jego zdrowia czy życia – tłumaczy czasem pojawia się wstyd, że się nie zadbało, nie upilnowało. I po pomoc rusza się do komputera zamiast do To jest bolesne dla rodzica, kiedy musi skonfrontować się z innym dorosłym, który powie "dałeś plamę, kiepski z ciebie rodzic, skoro w takim stanie przywozisz dziecko" – ocenia psycholog społeczny Mariusz wymienia drugi powód, dlaczego rodzice sięgają po konsultacje Doktora Google' Warto się zastanowić, skąd ta popularność Doktora Google'a. Wiadomo, jak działa NFZ, ile trzeba czekać na przyjęcie do specjalisty. Trudno się więc dziwić, że ludzie uprawiają samoleczenie – mówi podkreśla: nie potępiałbym więc całkowicie rodziców, którzy wybierają technologię, która jest im znana, pod ręką i w dodatku jest darmowa i szybka. A wiedza medyczna i pseudomedyczna jest w internecie tak powszechnie dostępna, że sami czujemy się czasem jak eksperci."Może śmiesznie brzmi, ale pomogło" - to kwintesencja internetowych porad / Źródło: BZMNF / Facebook Wielu rodziców w swoim zachowaniu nie widzi niczego złego. Wręcz przeciwnie: wierzą, że skoro samoleczenie pomogło im, to również maluchowi nie zaszkodzi. - Jest to niebezpieczne, bo dzieci często nie są w stanie opisać swoich dolegliwości, brakuje im słów – stwierdza psycholog dodatku mali pacjenci nie są w stanie zaprotestować przeciwko takim praktykom. – W końcu dziecko nie powie: "Mamo, daj mi jakiś normalny lek z substancją czynną, która została zbadana przez laboratorium medyczne" – przypomina z jednej z internetowych grup / Źródło: BZMNF / Facebook "Moja znajoma naciera swoje 9-miesięczne dziecko denaturatem i daje mu syrop z cebuli" - alarmuje na jednej z internetowych grup Moim zdaniem trzeba stale przypominać, że internet nie zastąpi lekarza. Istnieje wręcz spora szansa, że nam zaszkodzi, bo od groma tam żartownisiów czy "specjalistów", którzy nie mają pojęcia, o czym mówią. Była nawet kiedyś głośna historia kobiety, której dziecko miało jakiś bąbel na palcu u nogi i ktoś powiedział, żeby to zalać wrzątkiem, co ta mama zrobiła. Tak, wylała dziecku wrzątek na palec, bo anonim w internecie jej tak polecił – mówi Kamil Nowak, autor popularnej strony Blog podobnym tonie wypowiada się rzecznik praw dziecka. - Internet jest pełen samozwańczych lekarzy czy tak zwanych ekspertów, ludzi, którzy czerpią satysfakcję z dzielenia się własnymi doświadczeniami. Tymczasem w kwestii zdrowia dziecka nie powinno być miejsca na wątpliwości czy ryzyko. Od rozwiązywania problemów medycznych są lekarze – podkreśla co jeśli dziecku akurat nic nie dolega?"Muszę się chwalić, póki nie zabrania"Młodzi rodzice odkrywają zupełnie inny sposób wykorzystania internetu. Różne fora to doskonałe miejsce, by pochwalić się dokonaniami pociechy. Większymi lub mama podzieliła się ze światem informacją, ze jej dziecko ma już za sobą pierwszą "udaną" wizytę na nocniku. Wyznanie opatrzyła moment w życiu dziecka - ale po co dzielić się nim z internetem? / Źródło: Spotted: madka / Facebook Większości rodziców wystarcza podzielenie się ze światem radością z nabycia przez malca nowej umiejętności. Niektórzy jednak idą o krok dalej."Drogie mamusie! Mam nadzieję, że można się tu chwalić swoimi maleństwami (…). Na zdjęciu mój bobasek. (…) Położna po porodzie powiedziała, że będzie miał kobiet na pęczki z takim długim ogonkiem".Na zdjęciu - nagi niemowlak w z użytkowniczek grupy zauważyła, że chłopiec w przyszłości może być niezadowolony, kiedy zobaczy, że "mamusia pochwaliła się nim przed tak dużym gronem kobitek" (pisownia oryginalna)."A tam, a kto rozpozna? Muszę się chwalić, póki jeszcze mi nie zabrania! Babcia powiedziała, że w przyszłości będzie z niego górnik, skoro ma taki wielgachny kilof" – bagatelizuje problem autorka Takie zachowanie narusza godność niemowlęcia. I szkodliwa jest nie tylko publikacja takich ośmieszających zdjęć, ale w ogóle ich robienie - nie ma wątpliwości Niestety są tacy, którzy generalnie uważają, że dziecko – niezależnie od wieku – to jeszcze nie pełnoprawny człowiek – przyznaje Marek Michalak. I dodaje: - Jeżeli ktoś nie rozumie istoty dziecięcych praw, to należy przekonywać go wprost, pytając: Po co ci to? Czy nie boisz się, że w posiadanie zdjęcia wejdzie pedofil? Czy chcesz, żeby twoje dziecko za kilka lat było szantażowane zdjęciem wykonanym w krępującej sytuacji?Informacje o publikowanych przez rodziców zdjęciach nagich dzieci co jakiś czas wpływają do biura RPO. - W dużym uogólnieniu można takie zachowania skomentować tak: świat dał ludziom internet, ale nie nauczył ich z niego korzystać, nie pokazał, jakie rodzi niebezpieczeństwa. I o ile, w pewnym stopniu, błędy w korzystaniu z dobrodziejstw wirtualnego świata są usprawiedliwione w przypadku dzieci, to trudno je wytłumaczyć, kiedy popełniają je dorośli – zauważa Marek bawić, może zaszkodzićA konsekwencje lekkomyślnego publikowania takich zdjęć mogą być tragiczne. - Publikowanie zdjęć przedstawiających dzieci w niekomfortowych sytuacjach czy pozach, takich, które mogą je ośmieszać lub narażać na krytykę, zarówno dziś, jak i w przyszłości – to jedno. Ale bezwzględnie nierozsądne i niebezpieczne jest publikowanie zdjęć dzieci nagich lub niekompletnie ubranych. Ludzie o nieczystych intencjach tylko czekają na takie okazje – alarmuje pamiętać, że po publikacji w sieci jakiegokolwiek zdjęcia całkowicie tracimy nad nim kontrolę. - Fotografia czy film mogą być zapisywane, modyfikowane i przenoszone do innego miejsca w sieci przez nieznajome osoby. Informacje raz zamieszczone w internecie pozostają tam na zawsze. Takie materiały mogą być wykorzystane kilka lub kilkanaście lat po zrobieniu i mogą szkodzić dziecku tu i teraz, jak i dorosłemu już człowiekowi na przykład w środowisku zawodowym – podkreśla jak ma to miejsce w przypadku tego niemowlęcia, które podczas zabawy zjadło psie odchody. Jego mama zapytała o porady internet - na szczęście jednak nie zdecydowała się na publikację zdjęcia na pewno byłoby szczęśliwe, widząc, że mama chwili się jego "wyczynem" w internecie / Źródło: Spotted: madka / Facebook Kary nie maRyzyko wiążące się z posiadaniem przez rodziców "niestosownych" zdjęć dziecka jest, jak widać, ogromne. Jednak wciąż brak konkretnych rozwiązań prawnych, regulujących ten problem. Oznacza to, że rodzic publikujący takie zdjęcia w internecie nie musi obawiać się żadnych konsekwencji Rodzice maja prawo takie zdjęcia posiadać i nimi dysponować. Powinni jednak pamiętać, jak ważna jest dbałość o zachowanie prywatności i intymności dziecka. Niedopuszczalne są też zdjęcia, na których widać nagie dzieci w "prowokujących" pozach – tłumaczy Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendy Głównej praktyce więc rzecznik praw dziecka podczas interwencji może opierać się wyłącznie na perswazji. Za publikowanie krępujących zdjęć dziecka rodzice nie mogą zostać ukarani. Jak dodaje Ciarka, dotyczy to dzieci poniżej 16. roku Inaczej sytuacja wygląda w przypadku zdjęć "śmiesznych", na których rodzic przykłada małemu dziecku do buzi na przykład papierosa albo puszkę z piwem. Wtedy zachodzi podejrzenie demoralizacji – zaznacza tylko Doktor GoogleChociaż wpisy na forach i grupach parentingowych każą sądzić inaczej, większość internautów zadaje Doktorowi Google'owi raczej niegroźne Google Trends, wśród zapytań dotyczących zdrowia dzieci przodują frazy: „Jak pobudzić laktację?", "Ciąża - kiedy pierwsze objawy?", "Kiedy niemowlę siada?" i "Temperatura ciała noworodka".Zdumienie budzą jedynie rzeczy, które – według wyszukiwanych haseł – przypadkowo trafiają do menu maluchów. Wśród zapytań zaczynających się od słów "dziecko zjadło…" króluje: plastelina, styropian, mydło i więc na to, że to nie Doktor Google jest odbiorcą najbardziej absurdalnych zapytań. Na tym polu palma pierwszeństwa przysługuje Doktorowi Forum Internetowe i Doktorowi Grupa na Facebooku. Witam, moja 1,5-roczna córka nie rozumie, co się do niej mówi i również nie mówi. Może opiszę co potrafi, a czego nie. Dodam tylko, że dziecko po skończeniu roczku zostało posłane do prywatnego żłobka, ponieważ musiałam wrócić do pracy. Niestety to też zapewne miało ogromny wpływa na opóźnienie jej rozwoju, ponieważ spędzałam w pracy po 9/10/12 godzin 5 razy w tygodniu, co oznacza, że dziecko również spędzało tam po 10, a nawet 14 godzin. Jeśli chodzi o rozwój motoryki, potrafi chwytać różne przedmioty, wkłada kolorowe kubki – kubek w kubek wielkością (od największego do najmniejszego i tak samo potrafi ułożyć z nich wieżę od największego do najmniejszego). Widzę, że gdy zamiast czwartego bierze trzeci, nawet nie próbuje go wkładać, bo od razu zauważa, że to nie będzie pasowało i natychmiast szuka czwartego. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie rozpoznaje liczb na kubeczkach – pewnie robi to pod względem wielkości. Ostatnio próbuje układać też klocki. Kiedy pierwszy raz pokazałam jej, jak karmić na niby misia plastikową łyżeczką, od razu załapała o co mi chodzi i powtarzała ten gest, przy czym nie zawsze trafiała misiowi do pyszczka –czasem w głowę, czasem w oko, ale rozumiała o co mi chodzi. Natomiast nie rozumie mnie, gdy pytam: "Gdzie jest miś?". Bawi się piłką, rzuca ją do mnie i do męża. Na hasło "Gdzie jest kuli kuli – piłeczka?", rozgląda się po pokoju i szuka jej. Córka do 17 miesiąca nie chodziła, a raczkowała. Chodziła jedynie trzymając się łóżka, ściany lub za rączkę. Kiedy ją puszczałam siadała na podłodze i strasznie się bała i płakała... jakby miała lęk. Psycholog stwierdziła, że to na tle psychologicznym, brak poczucia bezpieczeństwa, bo jest tyle w żłobku, nie ma stałego rytmu dnia, brakuje jej bliskości matki. 1,5 miesiąca temu zrezygnowałam z pracy i żłobka, żeby się nią zająć. Poczyniła ogromne postępy w ciągu jednego miesiąca – chodzi samodzielnie od 2 tygodni. Wchodzi sama na krzesełko do karmienia, łóżka itp. (to robiła też już wcześniej). Ściąga skarpetki i próbuje je założyć (nie umie odpowiednio złapać, żeby naciągnąć, wiec wykonuje skarpetką tylko taki jakby ruch zakładania, to samo z bucikami), wykonuje też ruch czapką jakby chciała ją założyć, ale nie umie odpowiednio jej chwycić. Kiedy czesze ją szczotką, bierze ją i też próbuje się czesać. Pomaga mi ścielić łóżko. Wyrzuca kuleczki z kartonu i wrzuca je z powrotem. Wkłada kułeczka wielokrotne na drążek. Boi się jednak rzeczy związanych z ruchem (może to z braku poczucie stabilności i równowagi, w końcu bała się chodzić sama w obawie przed upadkiem), nie chce się huśtać (choć u dziadków kilka razy się bujała i cieszyła tym), kręcić na karuzeli... Widzę, że bardzo się wtedy spina, jakby się bała i zaczyna płakać. Jeśli chodzi o mowę i rozumienie, to mówi "ga-ga, da-da, ta-ta, ku-ku, gu-gu, ba-ba, da-da" i kilka innych. Nigdy natomiast nie wypowiedziała jeszcze "na-na" czy "la-la", choć kiedyś próbowała układać usta do "la", patrząc jak ja to robię. Przed pójściem do żłobka mówiła też "ma-ma", początkowo nieświadomie, później, np. kiedy płakała patrzyła na mnie i mówiła "ma-ma" lub "me-me", więc wydawało mi się, że wie do kogo się zwraca. Podczas uczęszczania do żłobka nagle przestała mówić "mama" zupełnie. Na słowa: "Gdzie jest mama?", "Gdzie jest tata?", nie reaguje, tzn. nie pokazuje, choć ostatnio patrzy w stronę męża, jak mówię "tata". Jednak już sama nie jestem pewna, czy wie o co chodzi. Nie wskazuje niczego palcem. Próbuję ją uczyć. Biorę jej paluszek i pokazuje, mówiąc daną rzecz, jednak na razie nie ma reakcji. Czasem mówię, niosąc jedzenie: "Nadia będzie robić am... am am am". Już widzę, jak czeka na jedzenie, ale nie powie "am". Nie wskaże palcem, kiedy chce jej coś dać i pytam: "Czy to?". Kiedy widzę, że chce pić, czasem stawiam picie gdzieś wyżej i mówię: "Powiedz 'pić'. Chcesz pić? Powiedz daj", a ona tylko stoi i "wyje", bo chce to dostać. Jednak kiedy zje kasze, przynosi mi butelkę. Reaguje na słowo daj i daje daną rzecz. Z tym, że nie wie co daje, bo kiedy leży kilka rzeczy i powiem: "Daj łyżeczkę", nie da. Daje jedynie to co ma akurat w rączce, nie wiedząc pewnie nawet co trzyma. Ostatnio idziemy i razem wyrzucamy do śmietnika zużytą pieluszkę. Nie mogę jej nauczyć pokazywania – rozróżniania rzeczy, zabawek (kojarzy piłkę i pieska). Kiedy mówię: "Kaczka... kaczka robi 'kwa kwa'. Nadia, gdzie jest kaczka?", i pokazuję jej palcem "ka-ka", weźmie ją, ale widzę, że nie kojarzy, bo kiedy ją położy i pytam ponownie, gdzie jest kaczka, nie wie. Ostatnio udało mi się ją nauczyć jedynie, gdzie jest piesek. "Piesek 'hau hau', gdzie piesek?" – wtedy próbuje naśladować "hau", z tym, że u niej to "auuu", i chodzi, szukając go. Jak znajdzie, przychodzi z nim w rączce. Jednak na dworze zdarza jej się powiedzieć "auu" nie tylko na psa, który przechodzi obok, ale i na przelatującego czy chodzącego ptaka (być może muszę ją nauczyć wielokrotnie powtarzając: "Nie to nie 'hał', to ptaszek. Ptaszek robi ćwir". Ogólnie rzecz ujmując, widzę, że wielu rzeczy nie rozumie, a próby nauczenia jej kończą się fiaskiem, ponieważ nie chce się zbyt na tym skupić. Tylko, kiedy się tym zainteresuje (jak pieskiem, bo spodobało jej się "hał"), potrafi się nauczyć. Nie umie pokazać, gdzie jest noga, ręka, oko, nos. Czasem na misiu pokaże, jak zapytam gdzie jest oko ,ale nic poza tym. Przegapiłam moment sprzed pół roku, kiedy była zainteresowana sobą w lustrze – może wtedy był dobry moment. Kidy pokazuje, biorąc jej paluszek, moje oko i mówię: "Oko, mama ma tu oko", puszczam i pytam: "Gdzie mama ma oko?", a ona łapie mnie za rzęsy, jakby to bardziej skupiało jej uwagę. Potrafi zrobić "kosi-kosi", bawi się w "akuku". Do tej pory nie potrafi zrobić "pa-pa", jednak mówi. Kiedy mąż czy ktokolwiek wychodzi, podchodzi do drzwi i krzyczy "pa-pa, pa-pa". Czasem zdarza jej się tak porostu mówić "pa pa" podczas zabawy czy spaceru. Bardzo ładnie je. Nigdy nie miała problemów z jedzeniem. Mimo że ma tylko dwie dolne jedynki (bardzo późno zaczęły wychodzić jej ząbki, pierwszy w wieku 14 miesięcy, tak samo jak u mnie, kiedy byłam dzieckiem. Jednak od tamtej pory nie idą następne. Mamy teraz wizytę u dentysty, zobaczymy co powie), to je biszkopty, radzi sobie z jabłkiem czy paluszkami. Je praktycznie wszystko co jedzą dzieci w jej wieku. Jestem na etapie uczenia jej jedzenia łyżeczką i powili będę uczyła picia z kubka. W nocy budzi się czasem raz, a czasem nawet 5 razy z płaczem. Nie wiem, z czego on wynika. Dostaje pić, przekręca się i śpi dalej, jednak myślę, że nie zawsze chodzi tu o pragnienie. To ja chyba uspokaja. Wcześniej takim "uspokajaczem" był smoczek, ale teraz go odpycha, jak daje jej kiedy płacze w nocy. Nie chce też wtedy, żebym ją przytuliła i też się odpycha. Zasypia w swoim łóżeczku przy mojej obecności w pokoju. Jednak w środku nocy, kiedy płacze, zabieram ją do siebie do łóżka, bo to ją uspokaja. Myślę, że największym moim błędem było puszczanie jej od 5 miesiąca życia bajek – piosenek z internetu. Co prawda, nie mówi, ale potrafi dobrze powtórzyć po swojemu daną melodię, np. "Panie Janie" (przy czym jest do "nia nie nia nie, nia nie nia nie... dadadadadada dadadadada... pam pam pam") czy "Z popielnika na Wojtusia" lub inne melodie. Bardzo dużo rzeczy też jej nie uczyłam, bo wydawała mi się wciąż za mała, a później po powrocie do pracy nie było zbyt wielu okazji do nauki czegokolwiek ze względu na moje długie godziny pracy. Kontakty społeczne ma bardzo dobre. Lubi się przytulać, czasem daje buzi, jak się jej powie: "Daj buziaczka", lubi się bawić w różnego rodzaju ganianie, przekomarzanie. Kiedy przychodzi do nas ktoś nowy potrzebuje chwilę, żeby się oswoić i później jest wszystko normalnie. Nawet przytuli się do tej osoby. Lubi inne dzieci, na dworze się za nimi ogląda, idzie w stronę dzieci. 1,5 miesiąca temu byłam z nią u Pani psycholog, ale mówiła, że przez jakieś dwa, trzy miesiące trzeba dziecko uczyć i z nim przebywać. Jeśli nie będzie znacznej poprawy w chodzeniu i nauce, mam wrócić na diagnozę i czekać w kolejce na terapię. Uważam, że nawet, jeśli to nie zaburzenia ze spektrum autyzmu, powinnam działać jak najszybciej, żeby zadbać o jej prawidłowy rozwój. Bardzo Panią proszę o odpowiedź, jak Pani ocenia rozwój mojej córeczki. Chciałam skorzystać z wymienianych przez Panią metod, tylko nie wiem od czego zacząć. Myślałam o "Słucham i uczę się mówić" na słuchawkach (nie wiem czy nie będzie ich wyciągała). Najpierw "Samogłoski i wykrzyknienia", następnie "Wyrażenia dźwiękonaśladowcze" i także "Kocham czytać", również układanki lewopółkulowe oraz szeregi i sekwencje. Nie wiem tylko do końca, jak pracować z dzieckiem na programie "Słucham i uczę się mówić". Czy w zestawie jest jakaś instrukcja? Tak samo w szeregach i sekwencjach. Bardzo proszę Panią o odpowiedź również taką samą jak na stronie na mojego e-maila, bo obawiam się, czy odnajdę odpowiedź w gąszczu porad. Pozdrawiam, Kamila Szanowna Pani, rozwój mowy Pani córeczki jest rzeczywiście opóźniony, ale z opisu jej zachowań nie skłaniałabym się w stronę diagnozy autyzmu. Córeczka stara się naśladować i chce się uczyć, co dobrze rokuje, jeśli chodzi o nabywanie mowy. Proszę kontynuować naukę gestu wskazywania palcem, bardzo dobrym pomysłem jest wprowadzenie programu słuchowego "Słucham i uczę się mówić". Do programu dołączona jest instrukcja, więc nie powinna mieć Pani problemów z wprowadzeniem go. Na początku terapii, dzieci "buntują się" przeciwko słuchaniu w słuchawkach, ale to niezwykle istotne, by program nie był odtwarzany z tzw. wolnego pola. Dlatego słuchawki "pchełki" nie sprawdzają się; nie izolują dźwięków z otoczenia i nie są dla dzieci wygodne. Myślę, że warto, by skorzystała Pani z pomocy terapeuty Metody Krakowskiej (lista certyfikowanych znajduje się na stronie chociaż znam rodziców samodzielnie pracujących w domu, to jednak pierwsze etapy terapii warto prowadzić pod okiem specjalisty. Z poważaniem, Magdalena Gaweł Problemy z zasypianiem mają negatywny wpływ nie tylko na organizm dziecka. Niekorzystnie oddziałują też na rodzica. Dziecko jest zmęczone i pozbawione energii, matka lub ojciec także odczuwają skutki niewystarczającej liczby godzin snu. Znanych jest wiele metod usypiania, np. owijanie potomka w kokon i poruszanie nim. Swoim nietypowym sposobem podzieliła się w social mediach Maja Bohosiewicz. Zobacz film: "Jak zadbać o prawidłowy sen niemowlaka?" Aktorka chętnie informuje w mediach społecznościowych o sytuacjach, które zaistniały w jej życiu prywatnym. Publikuje wpisy, w których skarży się na trudy macierzyństwa. W najnowszym poście na Instagramie zdradziła, że córka miała problem z zaśnięciem. Bohosiewicz próbowała uśpić dziecko przez 2 godziny: “Odkładałam ją do kołyski siedemnasty raz z rzędu w ciągu sześciu minut. Tego dnia powiedziałam na głos z 6 razy, że jest najgrzeczniejszym dzieckiem na świecie. Pomyślałam, czary. Ktoś ją zauroczył. Nie było czerwonej kokardki. Teraz zapłacę macierzyńską karę za publiczne chwalenie dziecka. Oh, bezmyślna ja! Przecież tyle razy sobie powtarzałam, że na dzieci nie można się skarżyć, ani przesadnie chwalić. No i masz. Urok nieśpiącej został rzucony. Podjęłam wyzwanie aktimela, będę nosiła całą noc, ręce się nie urwą. Godzina, dwie, eh...” - napisała. Post Bohosiewicz na temat nietypowego sposobu na usypianie dziecka (Instagram / @majabohosiewicz) W końcu zdecydowała się poszukać pomocy w internecie. Znalazła nietypowy sposób na uspokojenie dziecka. Czego się dowiedziała? “Internety powiedziały, że wg. babć dziecko trzeba polizać po czole. Trzy razy. I splunąć. Przez lewe ramię”. Chociaż pomysł wydał się jej niedorzeczny, była już tak zmęczona, że zdecydowała się go wypróbować. Jak sama przyznała: “Tylko druga matka zrozumie, że do samego diabła by się poszło, żeby tylko móc już zasnąć". “Mam ją lizać? Dobra, raz kozie lizanko. Wyciągam ozor i jadę... raz, mlask, mlask, dwa — mlask, mlask, wchodzi Stary. Widzi mnie, zgiętą w pół nad łóżeczkiem, odrywam język od czoła i przemyśliwuje, co do cholery mam mu powiedzieć. Czy uzna mnie za wariatkę?”. Zgodnie z relacją Bohosiewicz, zarówno ona, jak i jej partner zdają sobie sprawę, że tego typu praktyki nie działają i są powszechnie znane wyłącznie jako zabobony. Ten sposób usypiania dziecka nie sprawdził się także w przypadku córki aktorki. Ostatecznie ojciec zdołał ukołysać córkę do snu. “Kiedy Stary w zakamuflowany sposób kazał mi zrobić sobie herbatę, on spokojnie uśpił dziecko w łóżeczku. Ta-dam. Kurtyna” - zakończyła swoją historię Bohosiewicz. Znacie tę metodę usypiania dziecka? Który ze sposobów jest najskuteczniejszy w przypadku waszych pociech? polecamy Będąc wróżką z psychologicznym wykształceniem, pragnę przybliżyć w tym artykule, w jaki sposób odróżnić urok czy klątwę od choroby psychicznej. Od razu zaznaczę, że jest to zadanie bardzo trudne i w większości przypadków dopiero po dłuższym czasie wychodzi, iż ktoś padł ofiarą działania sił pozamaterialnych. Problemy psychiczne mogą objawiać się rozmaitymi zachowaniami. Do najczęstszych zaburzeń należą: -schizofrenia,-depresja,-psychopatia,-choroba afektywna dwubiegunowa,-borderline. Na początku, kiedy ktoś zgłasza się ze swoimi problemami do psychiatry, stawiana jest diagnoza odpowiadająca objawom. Oczywiście nie bierze się pod uwagę możliwości rzucenia uroku czy klątwy przez osobę trzecią. A jakie są ich główne objawy? Oto one:-poczucie bezsensu,-brak chęci do pracy,-pustka uczuciowa,-płaczliwość,-huśtawki nastrojów. Jak łatwo zauważyć, wszystkie cechy można dopasować do zaburzeń psychicznych. Dlatego tak trudno jest odróżnić zwykłe zaburzenia, od działań osób trzecich. Jednak lata doświadczeń sprawiły, iż nauczyłam się odróżniać owe problemy od uroków. Otóż główną różnicą jest to, że w przypadku klątw i uroków objawy pojawiają się niespodziewanie, bez większych powodów. Oczywiście nie jest to jedyne kryterium, aczkolwiek jeśli ktoś przychodzi i mówi, że w jego życiu wszystko układa się pomyślnie, a mimo to od jakiegoś czasu on czuje się fatalnie, jest ciągle przemęczony, a nawet miewa myśli samobójcze, należy rozważyć możliwość działania sił wyższych. Problemy psychiczne są zawsze albo wynikiem tego, co dzieje się w naszym życiu, albo są chorobą, której objawy musiały być widoczne już wcześniej. Lęki i złe samopoczucie nie mające związku ani z naszym zdrowiem, ani z tym, co się dzieje w naszym życiu, najprawdopodobniej wynikają z czyjegoś magicznego oddziaływania. Kolejnymi cechami klątw i uroków jest to, iż zwykłe leczenie oraz psychoterapia nie pomagają. W przypadku normalnych zaburzeń istnieje wysokie prawdopodobieństwo wyzdrowienia po zastosowaniu wyżej wymienionych metod. Współcześni lekarze doskonale potrafią pomóc w różnych zaburzeniach psychicznych, jednak nie wierzą w klątwy i nie uwzględniają takiej możliwości w swoich ocenach zdrowia pacjenta. Jednak, gdy próbują coraz kolejnych metod, które również okazują się bezskuteczne, mogą pogorszyć tylko stan danej osoby. Wtedy trzeba uwzględnić opcję, że winny jest rzucony urok i psychiatrę zamienić na wyspecjalizowaną wróżkę. Jednak tutaj również każdy przypadek należy badać indywidualnie. Czasem wcale nie mamy do czynienia z urokiem, a pacjent jest po prostu odporny na dany rodzaj leku czy psychoterapię. Nie można jednak zamykać umysłu na którąś z metod. Nad działaniem sił trzecich należy pomyśleć również, gdy osobę dotkniętą zaburzeniami spotkało w niewielkim odstępie czasu wiele nieszczęść. Kiedy wydaje się, iż zbieg okoliczności w tak wielu przypadkach jest po prostu niemożliwy, oznaczać to może, że ktoś specjalnie to jednak po prostu miewamy gorsze dni i nie muszą one oznaczać od razu klątwy. Niektórzy ze stresowymi sytuacjami nie radzą sobie najlepiej i mają skłonności do popadania w depresję, to także nie musi oznaczać ataku na naszą osobę. Nie możemy też popadać w paranoję i w każdym widzieć potencjalnej czarownicy lub kogoś, kto chciałby rzucić na nas klątwę. Najczęściej z urokami miałam do czynienia wśród pacjentów uskarżających się na problemy uczuciowe. Ludzie Ci mieli wspólną cechę – twierdzili, że odczuwają pustkę emocjonalną w stosunku do osób odmiennej płci, nie są w stanie nikogo obdarzyć uczuciem, a jednocześnie bardzo chcieliby się z kimś związać. Po wnikliwej analizie często wychodziło, że są pod wpływem magii miłosnej. Jeśli i Ty masz takie problemy, warto zastanowić się czy także nie padłaś/eś ofiarą uroku. Urok miłosny można zdjąć, oczywiście jeśli jest się kompetentną osobą. Samemu lepiej nie próbować czarów, bo można sytuację pogorszyć. Kiedy urok będzie zdjęty, nasza sytuacja wróci do normy. Nie wpadajmy więc w panikę, tylko jak najbardziej skrupulatnie przeanalizujmy nasze życie, przemyślmy kto mógł mieć do nas żal lub być na nas zły. Odkrycie tego to najważniejszy krok zarówno w powstrzymaniu utrudniającego nasze życie zaklęcia, jak i w poprawie relacji z mającą do nas żal osobą. Forum: Noworodek, niemowlę zdarzyła mi się dziś dziwaczna sytuacja, otóż spotkałam koleżankę której synek ma prawie trzy miesiące, w sumie odruchowo chciałam zajrzeć do wózka (sama niebawem będę miała dzidziusia i uwielbiam zaglądać na cudzie dzieci 🙂 to chyba normalne?), na to ona szybko odwróciła wózek i powiedziała coś w rodzaju: “nie obraź się ale nie patrz na moje dziecko” a że jestem osobą tolerancyjną nie pytałam dlaczego taka reakcja, sznuję obyczaje i dziwadztwa innych i powiedziałam tyko: a ona zaczęła się tłumaczyć (chociaż nie wyagałam tego), że już kilka razy się zdarzyło że jak popatrzyłam na jej synka to później straszliwie płakał i nie dawał się uspokoić do czasu jak mu buzię przetarła koszulką czy coś… no zatkało mnie poprostu, ale cóż było począć, spełzło po mnie, choć chyba tak nie do końca bo… zostałam zaskoczona… ale spoko, nie obraziłam się… bo i na co??? szczerze powiedziawszy to ta sytuacja mnie nawet lekko rozbawiła 😀 a wy co o tym wszystkim sądzicie???? Pozdrówki 🙂 człowiek uśmiechnięty jest bogatszy o… uśmiech

rzucony urok na dziecko objawy