Steps: In a food processor, combine flour and salt; cover and pulse to blend. Add water, eggs and butter; cover and pulse until dough forms a ball, adding an additional 1 to 2 tablespoons of water or flour if needed.
The filling is savory, creamy, and bursting with flavor. The dough is typically made from a simple mixture of flour, water, and egg, rolled out and folded over the filling to create a half-moon shape. Pierogi Ruskie are boiled until they float to the surface, resulting in tender dumplings with a satisfying chew.
1. Pierniki – Polish Gingerbread. A must-have among the 12 Polish Christmas dishes, piernik is a gingerbread that originated in the city of Torun somewhere in the 14th century. Spicy and full of flavors of ginger, cinnamon, and nutmeg, these chocolate-coated cookies are always served for Christmas Eve dinner.
Dokumentarfilm - ein Porträt über eine der letzten ursprünglichen Milchbars in Warschau: Bar GDANSKI, ul. Generała Władysława Andersa 33, Warszawa
Na moim blogu brakowało przepisu na pierogi ruskie, a to jedna z moich ulubionych potraw. Po kilku próbach i błędach, mam wreszcie "swą" idealną recepturę. Ciasto ma świetną konsystencję, nie klei się, jest mięciutkie i sprężyste, a co najlepsze, nie trzeba go podsypywać mąką i świetnie się wałkuje.
r/food • [Homemade] Torta, Mexican sandwich with fried breaded steak, smoked ham, queso fresco, refried beans, avocado, jalapeños, lettuce, tomato and crema.
. …robi moja mama. Na piątkowy obiad polecam klasykę pierogów czyli pierogi z nadzieniem z ziemniaków, smażoną cebulką i twarogiem – tzw. ruskie. Nie wiem co prawda dlaczego nazywają się ruskie ale są to najlepsze i nasze ukochane pierogi. Moja mama robi je rewelacyjne, co potwierdza cała rodzina, sąsiedzi i znajomi, a nawet znajomi znajomych :). I choć robię je niby tak samo, w wykonaniu mamy są the best, znacie to? Dzieci kochają je i jadają przy każdej okazji bo nigdy nie mają dość takich pierogów. Mój dorosły syn, jak był mały był typowym niejadkiem a nawet powiedziałabym nie chciał nic jeść. Jednak pierogi ruskie lubił od najmłodszych lat więc musiałam szybko nauczyć się robienia pierogów bo było to ulubione danie mojego syna. Składniki na ciasto; ok 1 kg mąki, 1 szklanka ciepłej wody, 1 jajko, 2 łyżki oleju, łyżeczka soli Składniki na farsz: 1 kg ziemniaków 2 cebule sól i pieprz do smaku, 30 dag twarogu 1 kostka masła Wykonanie: Wcześniej przygotowujemy farsz. Ziemniaki obieramy, myjemy, gotujemy na miękko, odcedzamy i tłuczemy. Na patelni podsmażamy na maśle pokrojoną w kostkę cebulę. Do wystudzonych lekko ziemniaków dodajemy usmażoną cebulę i twaróg. Ja całość tłukę w garnku i doprawiam solą i pieprzem – musi być dobrze przyprawione. Na stolnicy wsypujemy mąkę, dodajemy jajko, wodę, sól, olej i wyrabiamy ciasto. Ciasto nie może być twarde; musi się lekko rozwałkować i lekko lepić więc w razie potrzeby uzupełniamy wodą/ mąką. Ciasto rozwałkowujemy ( średnio cienko) i szklanką wykrawamy kółka. W każde kółko wkładamy farsz i lepimy pierogi. Do większego garnka wlewamy wodę, zagotowujemy, wrzucamy pierogi i gotujemy około 2 minuty od momentu jak wypłyną na wierzch. Bezpośrednio przed podaniem topimy masło na patelni. Pierogi wykładamy na talerz i polewamy roztopionym masłem. Mniam. Ja jadam takie pierogi z kefirem a dzieci ze śmietaną. Zobacz także:
Zawsze mówiłam “nie teraz, może kiedyś….”. No i nieoczekiwanie przyszedł ten moment. Zrobiłam może trzecie w życiu pierogi, a ruskie, to chyba po raz pierwszy! A tak naprawdę wczoraj poprosiłam mamę, żeby mnie nauczyła… Jako dziecko chętnie “pomagałam” mamie w kuchni, ale nie było to mile widziane, bo bałagan zostawiałam okrutny. Zaraz po maturze, wyjechałam z domu rodzinnego, a kiedy wracałam na chwilę, jakoś nigdy na robienie pierogów nie miałam czasu. Podobnie było w dorosłym życiu, już w mojej własnej rodzinie Zresztą, to co lubię w gotowaniu najbardziej i na czym się skupiam na Mamucich Przysmakach – to proste, smaczne i zdrowe jedzenie, które można przygotować w krótkim czasie, a pierogom cóż…nie można odmówić jedynie smaku i prostoty… Tym razem zrobiłam jednak wyjątek i przyznam się, że nawet nie chodziło mi o pierogi. Wymyśliłam dla nas (dla mamy i dla mnie) taką domową rozrywkę na czas kwarantanny. Ja kocham dom i w domu nie nudzę się nigdy, zawsze mam coś do zrobienia i najchętniej rozciągnęłabym dobę w czasie. Dla starszych, samotnych osób czas w domu, zwłaszcza w tym marcu, może być jednak bardzo trudny. Wyjście na spacer, codzienne zakupy, zwykła rozmowa ze sprzedawcami w sklepie, są ważnymi elementami ich spokojnego rytmu dnia…. a tu kwarantanna…To nie jest dobry czas dla starych ludzi…Moja mama przeżyła wojnę, sił i pamięci jej już ubywa, trudno jej się skoncentrować i widzę też, jak bardzo potrzebuje towarzystwa…Tacy jesteśmy na co dzień zabiegani, zajęci, a starsze osoby mają bardzo dużo czasu i czekają…na nas. A więc wracając do pierogów…. nie sądziłam, że się z nich tak bardzo ucieszę i moja mama też, zwłaszcza że sama już by ich nie zrobiła. Przepisów na pierogi jest wiele, ale ten od mamy ma dla mnie szczególną wartość. Pobyłyśmy razem dłużej niż zwykle i jeszcze zrobiłyśmy smaczny obiad dla 5 osób. Jeśli nie masz jeszcze swojego przepisu, to proszę bardzo, zamieszczam go poniżej. SKŁADNIKI (Przepis na około 50 sztuk, czas przygotowania ok. 2 godzin) Ciasto na pierogi 500 g mąki pszennej typ 500 oraz dodatkowo do podsypania ok. 250 m wody o temperaturze pokojowej 2 szczypty soli 1 jajko łyżka masła roztopionego i ostudzonego (opcjonalnie) Farsz 500 g ziemniaków (można ugotować dzień wcześniej albo zużyć nadmiar z obiadu) 500 g twarogu półtłustego 1-2 cebule 1-2 łyżki masła lub oliwy 1/2 łyżeczki pieprzu świeżo zmielonego lub do smaku 1/2 łyżeczki soli lub do smaku 1-2 łyżki kaszy manny błyskawicznej (opcjonalnie) pęczek natki pietruszki (opcjonalnie) Dodatkowo do podania 1-2 łyżki masła lub oliwy 1 cebula szczypiorek (opcjonalnie) śmietana, creme fraiche lub jogurt grecki (opcjonalnie) WYKONANIE Cebulę posiekaj w kostkę i zeszklij wolno na maśle do momentu aż się lekko zarumieni. Ugotowane ziemniaki, pokrojony w kostkę ser, kaszę mannę i uduszoną cebulę przepuść przez maszynkę lub prasę (ja użyłam do wymieszania termomiksa). Dopraw farsz do smaku solą i pieprzem. Możesz tez ewentualnie dodać posiekaną natkę pietruszki. Przesiej mąkę na stolnicę lub kuchenną matę. Dodaj sól i wymieszaj z mąką, zrób na środku dołek, wbij jajko, dodaj ostudzone masło i mieszaj widelcem. Stopniowo dolewaj wodę, mieszaj widelcem do połączenia się składników i zagnieć ciasto. Zagniataj do momentu aż będzie miękkie i elastyczne. W dużym garnku nastaw wodę na wrzątek i osól ją do smaku (około 1 łyżka stołowa na 3 litry). Stolnicę lub matę oprósz mąką, podziel ciasto na około 3 części. Pierwszą część cierpliwie i jak najcieniej rozwałkuj (na grubość około 2 mm), a pozostałe części przykryj czystą, wilgotną ściereczką, żeby ciasto nie wysychało. Szklanką wycinaj koła, małą łyżeczką nakładaj farsz i sklejaj solidnie, delikatnie naciągając ciasto. Moja mama pięknie i sprawnie zawija brzegi, ja tak ładnie nie umiem niestety – kłaniają się lata praktyki… Wrzucaj pierogi partiami na lekko osolony wrzątek, zamieszaj drewnianą łyżką, aby oderwać od dna garnka. Gotuj około 3 minut od wypłynięcia. Wyjmuj łyżką cedzakową na półmisek, przełóż po chwili na drugi półmisek, przewracając każdy pieróg na drugą stronę. Rozwałkuj kolejną porcję ciasta i powtarzaj czynność do zużycia farszu lub ciasta. Dla mnie najlepsze są pierogi świeże, lekko przestudzone i polane uduszoną na maśle cebulką, oprószone pieprzem i ewentualnie posypane szczypiorkiem. Dodatek śmietany, jogurtu czy cremu fraiche będzie tu pysznym dopełnieniem w wersji de lux. WSKAZÓWKI I OPCJONALNIE Pyszne mogą być również pierogi ruskie z dodatkiem świeżej mięty do farszu. Zamiast zwykłego sera w części lub całości można użyć bryndzy. Ziarna pieprzu możesz uprażyć na suchej patelni i rozkruszyć w moździerzu, pierogi oprószone takim pieprzem będą przepyszne. Ciasto można oczywiście wykorzystać do wielu innych farszów na słodko i na słono. Nadmiar ciasta można wykorzystać do upieczenia na suchej patelni macy (do dziś pamiętam ten smak dzieciństwa). Z pozostałego farszu można zrobić ziemniaczane krokiety. Wystarczy dodać jajko, masę wymieszać i uformować z niej kotlety. Następnie obtoczyć je w bułce tartej i usmażyć na oleju aż się zarumienią. Jeśli chcesz przechować pierogi do następnego dnia, to po ugotowaniu skrop je delikatnie oliwą lub olejem rzepakowym aby się nie skleiły.
Pierogi ruskie to specjalność każdej babci i mamy, a także barów mlecznych. Z pewnością każdy z Was nie raz w życiu jadł pierogi. Niby każde przygotowywane były na takie samej zasadzie, a zawsze smakowały inaczej. Składniki 300 g mąki,125 ml WRZĄCEJ wodyjajkoszczypta soliłyżka masła
Kroki postępowania Na stolnicę wysypać mąkę zrobić dołek dodać sól, jajko i zagnieść składniki. Następnie cały czas zagniatając powoli wlewać wodę i zagniatać do uzyskania gładkiego ciasta. Ziemniaki ugotować,przecisnąć razem z twarogiem przez praskę do ziemniaków lub zmielić w maszynce do zrumienioną na margarynie cebulkę i doprawić dosyć pikantnie solą i pieprzem. Ciasto rozwałkować na stolnicy podsypanej mąką,wykroić szklanką kółka,nałożyć łyżeczkę farszu i dokładnie zlepić. Pierogi wrzucamy na osolony wrzątek i na wolnym ogniu gotujemy około 8 min od wypłynięcia. Ugotowane pierogi wyjąć i ostudzić. Ostudzone pierogi podsmażyć na złotu z obu stron na patelni. Pierogi podajemy z zrumienioną na margarynie cebulką , kefirem lub maślanką.
Spotkanie z kimś nowym - innym, obcym, nieznanym - zawsze jest niewiadomą. Równie dobrze może się okazać wielką przygodą, co przykrym koszmarem. Od czego to zależy? I czy na pewno zawsze od innych? Ogromnie zastanawia łatwość, z jaką jednych ludzi od razu obdarzamy sympatią, a innych zgoła odmiennymi uczuciami. Psychologia próbuje to wyjaśniać zjawiskiem "przeniesienia", tzn. mechanizmem nieświadomego traktowania napotkanych ludzi w podobny sposób jak znaczących dla nas osób z przeszłości. Czasem wystarczy ton głosu lub jakiś charakterystyczny gest, byśmy nieświadomie skojarzyli kogoś z ukochaną mamą lub z dobrotliwym tatą, a tym samym obdarzyli go zupełnie niezasłużoną życzliwością. Analogicznie równie błahe powody sprawiają, że kogoś od początku darzymy niechęcią; i to tylko dlatego, że nieświadomie przypomina nam swarliwą sąsiadkę lub nazbyt surowego proboszcza. Zatem nie bez znaczenia jest, kogo kochamy, a kogo nienawidzimy: te emocjonalne schematy zwykle się nam narzucają, wypaczając nasze postrzeganie siebie i innych. I wbrew utartym przekonaniom nienawiść wiąże równie mocno jak miłość. Oliwy do ognia dolewają jeszcze psychoanalitycy twierdzący, że często u innych nienawidzimy tego, czego w samych sobie nie akceptujemy. Brzmi to i strasznie, i fatalistycznie! Oczywiście o ile ta teoria jest prawdziwa i właściwie interpretowana. Fakt, że ktoś nie lubi ruskich pierogów, wcale nie znaczy, że jest... pierogiem (nawet jeśli żona uparcie go tak od lat nazywa, okraszając to dodatkowo przymiotnikiem "stary" lub "durny"). Jednak inaczej sytuacja wygląda, gdy ktoś nie lubi ruskich pierogów z powodu... narodowościowych uprzedzeń, bo generalnie nie znosi wszystkiego co ruskie. Tu psychoanalityczna intuicja triumfuje w całej pełni, bo istotnie odsłania ojczystą biedę i ignorancję: wszak rzeczone pierogi są nieomal polskim daniem narodowym i chlubą niejednego gospodarstwa domowego czy stylowej restauracji. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kulinarne kuriozum kuchni polskiej doskonale nadaje się do podjęcia naszego tytułowego problemu, który - choć dotyczy kwestii ogólnoludzkich - właśnie u nas pomyślnie został rozwiązany. Kuchnia polska, czyli międzynarodowa Historia powszechna na tysiące sposobów potwierdza, że nic tak ludzi nie zbliża jak wspólny posiłek i nic tak nie dzieli jak walka o chleb powszedni. Dlatego pierogi ruskie są świetną okazją, by przekonywać, że w odmienności kultur i smaków leży bogactwo, a tożsamość można określić właśnie dzięki inności. Wiem, co mówię, bo sam, będąc wychowanym na kluskach śląskich, zachowuję w tym temacie życzliwą neutralność; zresztą z podobną swobodą wypowiadam się na temat poznańskich pyr, chłodnika litewskiego czy też karpia po żydowsku. Kuchnia polska uczy przekraczania granic narodów i kultur, bo swoim bogactwem i różnorodnością doskonale wyraża spuściznę wielowiekowego współżycia różnych narodów, kultur i religii. I choć my osobiście nie pamiętamy takiej Polski, to doskonale zapamiętały ją nasze przepisy domowe i receptury kucharskie. W jednoczącej się Europie mamy zatem do czego się odwoływać. Na poziomie kulinarnym zresztą zjednoczenie już od dawna się dokonuje; i nie tylko w Polsce. Dziś już nikogo nie dziwi, że np. w małej Przysietnicy (niedaleko Krosna) są domy, gdzie na niedzielne pierwsze danie podaje się włoski makaron (oczywiście al dente), a w wielu śląskich domach kawa po turecku jest już przeszłością, bo wyparła ją kawa z niemieckich ekspresów. Można oczywiście się tego przestraszyć i reagować ksenofobicznie, ale nasze żołądki wykazują tu znacznie więcej zdrowego rozsądku niż rozpalone głowy. Zresztą świat się nas nie boi ani nie wstydzi, bo tradycyjny polski krupnik można zjeść w centrum Londynu, a wyśmienity barszcz z krokietami serwują w Atenach. Nawet jeśli te przekonania trącą nieumiarkowanym entuzjazmem lub prostoduszną naiwnością, to będę ich bronił, bo wyrażają istotę poruszanego tu problemu: odkrycia podobieństwa w inności. Inny, nawet jeśli przychodzi jako mój nieprzyjaciel, w głębi jest moim bratem; i tej głębi jako ludzie (a także jako chrześcijanie) winniśmy być wierni. Poza tym metafora wspólnego stołu nie jest bynajmniej taka banalna, skoro posłużyła za osnowę dla żydowskiej Paschy czy katolickiej Mszy świętej. Granice zielone niczym pastwiska Obok oczywistego doświadczenia ludzkiej wspólnoty pojawia się jednak od razu kwestia granic. Wbrew zjednoczeniowym dążeniom ludzie chętnie się dzielą i podkreślają własną odmienność - my, Polacy, nie zajmujemy w tym bynajmniej ostatniego miejsca. Nie bez powodu żartujemy, że gdzie dwóch Polaków, tam trzy punkty widzenia (ale Ukraińcy mówią to samo o sobie z tą różnicą, że u nich powstają trzy partie polityczne). Powód wydaje się być przyziemnym: w spotkaniu z innym nie potrafimy wyjść poza własny punkt widzenia. Psychologicznie spróbowałbym jednak wyjaśniać sprawę inaczej: lękiem przed bliskością. Gdy w relacji międzyludzkiej robi się zbyt blisko, robi się też niebezpiecznie, dlatego odruchowo narzuca się potrzeba stworzenia dystansu, nawet sztucznego czy fałszywego. Bliskość bowiem wymaga dojrzałej struktury osobowej i jasno określonej tożsamości, a dojrzałość czy wyraźna tożsamość należą na tym świecie raczej do rzadkości. Ktoś niedojrzały i niepewny własnej tożsamości boi się utracić nawet te chwiejne elementy, dlatego tym mocniej podkreśla własną odmienność, a z fragmentów czyni całość. Pewnie dlatego tak łatwo zasklepiamy się w różnorakich -izmach (np. w nacjonalizmie, rasizmie, antysemityzmie...), przez które niby przez dziurkę od klucza próbujemy oglądać szeroki świat. Stąd też niedaleko do prostych podziałów na swoich i obcych, dobrych i złych, białych i kolorowych, itp. Nie wymagają one głębokiego namysłu, za to łatwo (tylko na pozór) dają się udowodnić. Jeśli nawet komuś udaje się stanąć ponad tymi prymitywnymi podziałami, już inni zadbają o to, by go sprowadzić na ziemię. Prawdziwe spotkanie z innością często dokonuje się poza aktualną polityką i wbrew rzeczywistym podziałom geograficznym. Dlatego fenomen spotkania o wiele więcej ma do czynienia z religią - by nie powiedzieć wprost: z eschatologią - aniżeli z realną polityką społeczną. Granice między ludźmi są potrzebne, ale warto by były zielone, tj. otwarte dla wszystkich. Warto na nich siadać jak na miłych pastwiskach i rozmawiać z sobą. Nie warto ich nadmiernie zabezpieczać, a już na pewno nie warto stawiać zapór z drutu kolczastego, min przeciwpiechotnych i całego wojennego żelastwa, bo Inny to na pewno nie wróg, nawet jeśli on sam tak o sobie myśli.
pierogi ruskie a dna moczanowa